ósmy luty 2017, Amsterdam
Dziś mija rok od kiedy zgasła gwiazka małej Sophie. Nadal ciężko mi na samo wspomnienie o niej, ale... Najwyraźniej tak musiało być. Dziś miałaby półtora roku oraz siedem dni. To boli, że takie maleństwo szybko musiało zniknąć...
Ale wróćmy do rzeczywistości - przecież po to byłam pięć miesięcy na terapii. Aby się z tym pogodzić. Jesteśmy z Viktorem narzeczeństwem od pół roku. To wszystko... Tak bardzo się zmieniło. Oczywiście, że na lepsze. Przez tę terapię dogadujemy się o wiele lepiej, jesteśmy ze sobą jeszcze bardziej zżyci.
Lucas wrócił z wypożyczenia i wreszcie zaczął błyszczeć w drużynie z Amsterdamu. Vik wskoczył na wyższy poziom, ale zapowiedział, że się stąd na razie nie rusza, chce pomóc Joden wreszcie zawalczyć o trofeum w Europie.
Zastanawiałam się też nad jednym... Brakowało mi czegoś, tego jednego, specyficznego dźwięku, tej radości... Fakt, byłam szczęśliwa, miałam Viktora, najważniejsze fundamenty mojej własnej rodziny. Miałam obok swojego brata, za którym tak bardzo tęskniłam... Otaczałam się ludźmi, którzy mnie kochają - mimo wszystko... Ale... Było jeszcze coś... Coś, czego on też na pewno chciał...
- Tak szybko to zleciało... - szepnęłam do niego, kładąc na jej grobie bukiecik białych różyczek. Zerknęłam na zdjęcie obok napisu. Tak słodko się tam uśmiechała... Nikt za nic w świecie by nie podejrzewał, że tydzień po jego zrobieniu zacznie się najgorszy dramat...
Przeniosłam wzrok na niego, milczał. Przeżywał to po swojemu. W ciszy... Muszę to wykorzystać. Cath, zbierz się do kupy.
- Viktor... Spójrz na mnie, proszę. Chcę Ci powiedzieć coś ważnego - łaskawie przeniósł na mnie swoją uwagę.
- Tak?.. - spytał ostrożnie, obawiając się tego, co go czeka.
- Nie wiem, jak to powiedzieć... - nerwowo splotłam dłonie ze sobą. Bo chyba nie powiem mu tak prosto z mostu, że jestem gotowa na to, aby mieć dziecko.
- Śmiało - podszedł do mnie i schwycił moje obie dłonie. Uważnie się mi przyglądał, czekając, aż się zbiorę do kupy.
- Bo ja... Chyba... - jego oczy wręcz się we mnie wlepiały, połyskując dokładnie tak samo, jak za pierwszym razem, kiedy się spotkaliśmy. - Jestem gotowa na to.
- Na?... - uniósł pytająco brew ku górze, chociaż już się domyślił. Przecież tylko na to czekał.
- Chciałabym, aby Sophie miała rodzeństwo - po wypowiedzeniu ostatniego słowa puścił moje dłonie i ujął w nie moją twarz.
- Nawet nie wiesz, ile na to czekałem - szepnął wzruszonym, a jednocześnie łamiącym się tonem, po czym musnął moje wargi.
______________
Cześć po raz ostatni tutaj!W tym momencie żałuję, że tej mowy nie napisałam wcześniej, przecież ledwo żyję
Cześć po raz ostatni tutaj!
No to... Nawet nie wiem, co powiedzieć. Widzimy się tu po raz ostatni (kocham się powtarzać), więc przyszedł czas na małe podsumowanie i falę podziękowań, prawda?
Chcę Wam, moim kochanym i najlepszym czytelniczkom, podziękować za każdą chwilę, którą tutaj poświęciłyście. Że postanowiłyście odwiedzić tę witrynę ponad pięć i pół tysiąca razy! Dziękuję także za każde słowo, z którego złożyło się sto komentarzy! (w chwili publikacji tego posta) Naprawdę, nie wiem, co powiedzieć. Każde moje kolejne opowiadanie jest coraz lepsze (chociaż nadal daleko im do perfekcji), a Was zjawia się coraz więcej. Chociaż nie wszystkie komentują, to mam wrażenie, że moje grono odbiorców jest szerokie ;)
Z każdym pozostawiam cząstkę siebie, z każdym jest... Co najmniej trudno się rozstać. Szkoda, ale cóż, wszystko ma swój koniec, prawda?
¡Gracias! Danke! Tusen takk!
Oraz... do zobaczenia na kolejnych moich fanfikach!
P.S. chwała i cześć tym, które dotrwały do tych słów.