środa, 27 stycznia 2016

dwudziestkia jedynka

sierpień 2016, Amsterdam

     Ostatnie pięć miesięcy było istną katorgą. Cisza, samotność i świadomość tego, że Cath nie ma tuż obok... Nadal się zastanawiam jak ja to zniosłem. Czułem to, co ona - pustkę.
     Byłem przez ten czas wspierany przez całą drużynę oraz naszych psychologów. Dużo z nimi rozmawiałem, nie pozwalali mi być samym. Zawsze ktoś był obok, poświęcając swoją rodzinę dla mnie. Strasznie im za to dziękuję. Gdyby nie oni... Nie wiem, jakby to wyglądało. Chyba bym zwariował z tej samotności i tęsknoty.
     Dalej dużo trenowałem, dzięki czemu skoczyłem na wyższy poziom w swojej grze. Po kontuzji nie było już żadnego śladu. Miałem o czym jej opowiadać...
     Każde z nas się zmieniło przez ten czas. Uspokoiłem się, zaszła we mnie wewnętrzna zmiana. Zacząłem kochać, w dodatku ze wzajemnością. Spotkały mnie chwile szczęścia, także te gorsze... Ale takie jest życie, prawda?
     Jadąc po nią, pierwszego sierpnia, w dniu narodzin naszego małego szkraba, wspominałem chwilę, kiedy to zdecydowała pozwolić sobie pomóc.

- Cath, sądzę, że powinnaś tam pojechać - szepnąłem z bólem, gdy siedzieliśmy w szpitalnej sali. Nie było tam nikogo prócz nas. Były to godziny wieczorne, a pielęgniarki pozwoliły mi zostać jeszcze na chwilę. Nie wiem, ile musiałem je błagać, aby się zgodziły. 
- Nie chcę, naprawdę nie chcę. Obiecuję, zrobię wszystko, aby się trzymać... Tylko nie każ mi tam iść, w dodatku na tak długo. 
- Ale to jedyny sposób, aby mieć pewność, że wszystko będzie dobrze. 
- Pięć miesięcy to naprawdę dużo... - jej głos się załamał. 
- Mi też jest ciężko... - przytuliłem ją do siebie. Wtuliła się we mnie, wybuchając płaczem. Mi też cisnęły się łzy do oczu. Ale myśl o ponownej jej stracie... Nie potrafiłem jej sobie nawet wyobrazić. Wystarczy to, że nie ma tu Sophie, brak Cath zniszczyłby mnie całkowicie... 
- Pojadę. Ze względu na Ciebie i nasz związek. Chcę to wszystko odbudować, a sami... Sami sobie nie pomożemy. 

     Siedziałem w poczekalni, nerwowo ruszając nogą. Denerwowałem się. Jak bardzo się zmieniła? W końcu przez ostatnie miesiące byliśmy bez żadnego kontaktu... Aby terapia mogła przynieść skutki, musiała być odcięta od najbliższych.
     W dłoniach nerwowo zaciskałem niewielkie, granatowe pudełeczko. Ostatnie miesiące pozwoliły mi podjąć tę najważniejszą decyzję. Po ponad dwóch latach wspólnej przygody, po wzlotach i upadkach, po chwilach pełnych szczęścia i bólu... Zdecydowałem się. Chcę spędzić z nią resztę swojego życia, chcę także znów spróbować... Mamy przecież tyle czasu, jesteśmy młodzi... Jeśli tego będzie chciała... Uczynię wszystko, aby się udało, żeby Sophie miała młodsze rodzeństwo. 
     Gdyby ktoś powiedział mi te dwadzieścia cztery miesiące temu, że zwiążę się z kimś na stałe, zbuduję z tą osobą związek, czy też założę rodzinę... Wyśmiałbym go jak nic. Przecież wtedy imprezowałem jak mało kto!
     Rozglądałem się dookoła. Nikogo i niczego nie było. W tle grała jakaś relaksująca muzyczka, która działała wręcz przeciwnie. Mialem ochotę roztrzaskać ten durny głośniczek, ale moje niecne zamiary przerwały stukoty czyichś stóp o podłogę. Odruchowo przeniosłem wzrok w miejsce, z którego się one dobywały. Były to dwie kobiety, jedna w kitlu, była na pewno pielęgniarką, a druga... Drugą była Cath. Jej twarz stała się bardziej pociągła, była odrobinę zaróżowiona, nie to, co wtedy... blada, wychudzona... W dłoniach trzymała torbę ze swoimi rzeczami. Szła pewnie, nie chwiała się...
     Szybko schowałem pudełko do kieszeni, wstałem i ruszyłem w jej stronę, czując niewysłowioną ulgę i radość. Na jej twarzy zakwitł szeroki uśmiech, a nogi przyspieszyły kroku. Chwilę potem już miałem ją w swoich ramionach. Tak bardzo mi jej brakowało!
     Ujęła moją twarz w swoje dłonie, a jej ciepłe palce gładziły mnie po policzkach. Zmieniła się przez ten czas. Ale na lepsze. Znów nabrała kolorów i trochę wagi. Ale to tylko na korzyść. Nie była wychudzonym wieszakiem, tylko swoją starą wersją, za którą szalałem jak dzieciak. 
          - Tęskniłam... - szepnęła łamiącym się głosem. - Nawet nie umiesz sobie wyobrazić jak bardzo.
          - Ja za Tobą też tęskniłem, skarbie - przybliżyła swoją twarz do mojej i pocałowała. Zacisnąłem mocniej dłonie wkoło jej talii, a ta wplotła palce w moje włosy. Nie interesowało nas to, że obok jest pielęgniarka, która się nam przygląda. Nie liczyło się nic, tylko Cath. Mój skarb. 
          - Kocham Cię tak bardzo, że to boli... - jeszcze raz musnąłem jej wargi, po czym wypuściłem z uścisku. Spojrzała na mnie zaskoczona, a jednocześnie... Zlękniona. Klęknąłem na prawe kolano, sięgając do kieszeni. 
          - Vik... - zakryła usta dłońmi. Tak kochanie, to jest to, o czym myślisz. 
          - Catherino Marie Andersen - zacząłem uroczyście, a ta zachichotała nerwowo. Chyba pierwszy raz użyłem obu jej imion. - Nigdy nie byłem romantykiem i nawet nie wiem, co powiedzieć... Ale jestem pewny tego, że chcę spędzić z Tobą resztę swojego życia. Więc dlatego odważyłem się na tę decyzję... - zamilkłem na chwilę, budując atmosferę. Ta niecierpliwie czekała na najważniejsze słowa. - Czy wyjdziesz za mnie? 
     Jej oczy przypominały spodki, a wargi składały się na sensowną wypowiedź, która ostatecznie się nie pojawiła. W końcu zrównała się ze mną poziomem i znów się we mnie wtuliła.
          - Ja... Ja nawet nie wiem, co powiedzieć... - szepnęła.
          - Po prostu powiedz tak. Dla Ciebie to tyle, co nic, a mnie uczyni najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. 
          - Kocham Cię i jedyne, czego chcę, to spędzić z Tobą całą wieczność - spojrzała na mnie, a w jej oczach dostrzegłem łzy. Łzy wzruszenia i szczęścia... Wsunąłem na jej palec złoty pierścionek z niewielkim diamencikiem, który wybrałem wraz z panią Schöne. Zerknęła na niego, potem znów na mnie, uśmiechając się czule.



_____________
Hej, cześć i czołem! Witam Was w...w ostatnim rozdziale tutaj. Za tydzień ckliwa końcówka i mówimy adiód tejże historii! Coś nie potrafię przełknąć tego, że historia Cath i Viktora zbliża się ku końcowi... Tak mi dziwnie, haha. 




4 komentarze:

  1. Awwwwww *.*
    Aż mi się łezka zakręciła :'(
    Przepiękne <3
    Czekam na kolejny <3
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  2. boże, jakie to urocze ianxdoindifn <333
    dobrze ze wszystko sie wreszcie ulozylo <3
    czekam nn!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojej jak uroczo i słodko! <3
    Końcówka boska! Tak się wzruszyłam! ^^
    Cieszę się, że już wszystko okay :3
    Czekam z niecierpliwością na końcówkę :) Szkoda, że kończysz, ale na pewno coś masz zanadrzu XD
    Czekam i pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Pisze to ryczac(nie blogiem, meczem Polakow) co jak co ale sie zrobilo tutaj cos slodko, za slodko
    czekam :)

    OdpowiedzUsuń