środa, 23 grudnia 2015

szesnastka

listopad 2015, Amsterdam

     Zerknąłem na telefon, automatycznie się uśmiechając. Na tapecie widniał cały mój świat - moja ukochana, wraz z naszą córeczką. Przejechałem po nim palcem, odbierając wiadomość od Milika, który pisał, że niedługo będzie. Dziś nadszedł ostatni dzień pobytu Sophie w szpitalu. Pokój dla niej urządziliśmy w mniejszej, prawie nieużywanym dotychczas pokoju, które było naprzeciw sypialni Cath i mojej. Pokój był jasnoróżowy, zaopatrzony w różnokolorowe zabawki oraz potrzebną aparaturę, bez której nie może się obejść dalsze życie małej.
     Bałem się, ale widząc to, że Cath odżyła i wierzyła, że będzie dobrze wystarczająco mnie motywowało do dzielnego trwania. Damy radę, mała przejdzie wszystkie operacje i razem stworzymy szczęśliwą rodzinę.
     Usłyszałem dźwięk dzwonka. Poderwałem się do drzwi, w których stał Polak, a za nim Davy oraz Daley. Arek trzymał pudło, w którym zapewne było ciasto, a Holendrzy mieli wszelkiego rodzaju ozdoby. "Jak świętować, to z pompą!" jak to argumentowali... Bałem się zostawić mieszkanie pod ich opieką, no ale ktoś musi odebrać moje dziewczyny, prawda?
          - Tylko błagam, chcę mieć jeszcze gdzie wrócić - poprosiłem, zasuwając kurtkę.
          - Spokojna Twoja rozczochrana, zostawiasz dom pod jak najlepszą opieką!
          - Chciałbym w to wierzyć - mruknąłem pod nosem, zamykając za sobą drzwi. Zbiegłem po schodach wprost na parking przed kamienicą. W aucie sprawdziłem, czy jest fotelik i wszystko to, o co prosiła mnie Cath. Odjechałem, gdy upewniłem się, że wszystko mam.
     Po trzydziestu minutach jazdy byłem pod budynkiem szpitala. Delikatny powiew wiatru orzeźwił mnie i rozbudził. Zaczynałem się trochę stresować. Dotychczas to pielęgniarki zajmowały się małą, teraz przyszedł czas na nas. Fakt, pokazywali nam, jak obsługiwać aparaturę, wszystko, absolutnie, ale dalej się obawiałem, że coś pójdzie nie tak... A tego nie chcę...
     Ścisnąłem mocniej rączkę fotelika, otwierając drugą dłonią drzwi wejściowe. Brr, zapach szpitala dalej mnie odrzucał, mimo tego iż od dwóch miesięcy jestem tu regulatnie...
     Prędkim krokiem przeszedłem na odpowiedni oddział. Skinąłem głową pielęgniarkom, które o czymś tam debatowały. Nie zagłębiałem się, tylko szedłem dalej, dopóki nie otworzyłem drzwi od sali, gdzie leżała Sophie wraz z innimi maluchami. Cath akurat podawała jej jedzenie przez sondę pod pilnym okiem doświadczonej pielęgniarki. Zacisnąłem wargi, była taka skupiona na tym, taka spokojna... Całkowite przeciwieństwo Catheriny, jaką poznałem półtora roku temu. Jak widać, pojawienie się małej przywołało ją do porządku.
     Kobieta uśmiechnęła się, gdy tylko mnie ujrzała, po czym znów wróciła spojrzeniem na Dunkę.
          - Bardzo dobrze - pochwaliła ją, a na twarzy Cath pojawił się szeroki uśmiech satysfakcji. Postawiłem fotelik na krzesełku odrobinę głośniej, aby mnie usłyszała. Jak z automatu przeniosła swoją uwagę na mnie, a grymas radości jeszcze się nasilił. Walczyła z tym wszystkim, chciała pokazać, że da radę. Szło jej to dobrze, co niesamowicie mnie cieszyło.
          - Zostawię państwa samych - kobieta w kitlu ulotniła się z pomieszczenia.
          - Zobacz, kochanie, kto po nas przyjechał - usłyszałem jak Cath mówi do małej, którą brała na ręce. Szczerze? Zawsze boję się ją wziąć na ręce, jest taka drobniutka, malutka... No i ta sonda... Ale gdy tylko już czuję jej ciałko w swoich dłoniach, wszelkie obawy znikają, zastępuje je sama radość.
     Podszedłem do nich, po czym pocałowałem Cath na spóźnione powitanie w usta, a małą w czółko.
          - Masz wszystko? - spytała, a ja przytaknąłem.
     Delikatnie położyła ją na przewijaku, a ja podałem ubranka, w które miała ją ubrać. Drżały jej dłonie, denerwowała się tym, że coś jej nie wyjdzie i zrobi jej krzywdę... Czułem to, ale wierzyłem, że sobie poradzi.
          - Spokojnie, tak jak Cię przygotowywali - delikatnie ją objąłem, cmokając we włosy. Roluźniła się, chyba uwierzyła, że sobie chociaż trochę poradzi.
     Mała patrzyła się na Cath, która z jak największą delikatnością zakładała na nią ubranka. Jej ustka układały się na kształt uśmiechu, a nóżki wierzgały. Wydawało mi się, że czuje, że nadchodzi dla niej coś nowego.
     Z jej ustek wydawały się ciche dźwięki, jakby gaworzenia. Pewności nie miałem, ale były to naprawdę słodkie dźwięki. 
          - Udało mi się - oznajmiła triumfalnie po jakiś trzech minutach. Sophie miała na sobie różowy kombinezon, pod którym miała sukieneczkę w tym samym kolorze. 
     Położyła ją w foteliku, który wziąłem w jedną rękę. Drugą trzymałem jej dłoń. Mała w buźce miała smoczek, a jej oczka powoli się zamykały. 
     Pożegnaliśmy się z medykami oraz pielęgniarkami, dziękując za pomoc w opiece. Życzyli nam dużo zdrowia dla małej oraz powodzenia. Cóż, przyda się.
          - Kiedy Lucas ma wpaść? - spytała się, gdy bylsiśmy w drodze do auta. 
          - Jak z nim rano rozmawiałem, to mówił, że postara się być jeszcze dziś - tak naprawdę to już jest, przynajmniej tak mi mówił, że będzie w okolicach południa, jak rano rozmawialiśmy przez telefon.
     Mała całą drogę do domu przespała. Potwornie się cieszyłem, wiedząc, że wreszcie będę miał je obie obok siebie. 
          - Daj, wezmę - szepnęła, wyciągając ręce w stronę fotelika. Dałem jej go, chłopacy pewnie bardziej ucieszyliby się na widok Cath z małą, niźli jej ze mną. Weszliśmy na pierwsze piętro w ciszy, nawet nie było słychać tłuczonego szkła z naszego mieszkania. Dziwne, prawda? Pozostawić M3 pod ich opieką to jak zostawienie dziecka samego w domu na dziesięć minut.
     Pchnąłem drzwi przed siebie. Wtedy to usłyszałem "csiii", na co wywróciłem oczami, a Catherina dziwnie się na mnie spojrzała. Już zaniepokoiło ją to, że drzwi do mieszkania nie były zamknięte.
     Postawiła fotelik na podłodze, powoli się rozbierając. Jej twarz od razu miała inny wyraz, gdy wiedziała, że nie będzie musiała biec za niedługo do szpitala. Cieszyła się, że wszystko zmierza ku dobru. Nareszcie.
     Weszła nieśmiałym krokiem do salonu, skąd po chwili już było słychać gromkie "Witamy w domu!". Speszyła się, ale jednocześnie ucieszyła tym, że wszyscy radują się z nami, wszyscy chcą zobaczyć małą.
     Nieźle też wystroili salon, a co najlepsze: nic nie ucierpiało. Przynajmniej tak widzę.
     Przenieśli stół z kuchni, na którym rozłożyli słodkości jak dla armii wojskowej; a nad nim zawiesili wielki transparent "Witamy z powrotem!". Postarali się, nie powiem, że nie.
     Cath postawiła fotelik z małą na kanapie, po czym wyjęła go z niego i delikatnie zdjęła z niej kombinezonik. Aż dziw bierze, że się nie rozbudziła pod wpływem ogólnego hałasu przez chłopaków... Dobra, cofam, z jej ustek zaczęły wydobywać się ciche tkliwienia, a Cath natychmiastowo zaczęła kołysać ramionami, aby się uspokoiła. Chłopacy wpadli w fazę rozczulenia na jej widok.
          - Postarałeś się, brawo - mruknął do mnie Milik tak, aby Catherina nie zrozumiała. Parsknąłem śmiechem, co zwróciło uwagę większości towarzystwa.
     Lucas usiadł przy swojej siostrze. Spojrzeli się na siebie, nic nie mówiąc. Po policzkach Dunki spłynęły łzy, a ich wolne ręce się splotły. Podszedłem bliżej, gotów w każdej chwili.
          - Uda Ci się - wyszeptał, a ona kiwnęła głową, nie mogąc złożyć żadnej sensownej wypowiedzi. - Tyle już przeszłaś bez załamania, teraz dasz radę. Mogę ją wziąć na ręce?
          - Tylko uważaj na pompkę - wtrąciłem, gdy moja ukochana podawała mu małą.
          - Hej księżniczko - pogładził ją opuszkiem palca po policzku. Przysiadłem się przy Cath i przytuliłem ją od tyłu. Schwyciła moje dłonie, jednocześnie się we mnie wtulając.
          - Będzie dobrze, prawda? - spytała łamiącym się głosem.
          - Nie widzę innej opcji.




______________________________
Przed świętami to musi być coś dobrego, prawda? :D Spokojnie, niedługo będziecie chciały mnie zestrzelić :v
Z okazji jutrzejszej wigilii oraz Świąt Bożego Narodzenia życzę Wam niezwykle rodzinnych, ciepłych i cudownych świąt. Żeby Mikołaj zasypał Wasz pokój (jak nie dom) prezentami, oraz żeby nadchodzące dni były pełne samych przyjemnych chwil, a także czasem na chwilę namysłu i zadumy. Wesołych Świąt! 

5 komentarzy:

  1. I jak ja mam teraz przeżyć spokojnie święta? Dlaczego będziemy chciały cię zastrzelić? Kochanie no nie rób im niczego :(((((
    A wracająt.. Przepiękne ❤
    Jejciu uśmiech cały czas znajdował się na mojej twarzy <33
    Słodkości ❤
    Tobie rówież kocie ❤ wesołych i szczęśliwych świąt :**
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  2. wreszcie cos dzieki czemu moglam odetchnac z ulga ;3
    juz wystarzajaco sie nacierpieli..
    a rozdzial cudowny!!!!
    wesolych swiat!

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak się cieszę, że chociaż w święta będę o nich spokojna :D
    Mam nadzieję, że będzie tak jak najdłużej ^^
    Rozdział słodki i cudowny! :3
    Czekam na więcej!
    Wesołych świąt i szczęśliwego nowego roku! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Jaki słodki rozdział! Cieszę się, że są szczęśliwi i mam nadzieje, że ze wszystkim sobie poradzą.
    Wesołych Świąt!

    OdpowiedzUsuń
  5. piw paw piw paw tak na zapas :D słodki rozdział *.* niech te dziecko już nie.cierpi no ;c to tylko dziecko :c czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń