środa, 4 listopada 2015

dziewiątka

grudzień 2014, Amsterdam

     Od dnia, kiedy wyjaśniliśmy sobie wszystko z Cath, zaczęło się świetnie układać. Wreszcie zero tajemnic przed Lucasem, nic. Nareszcie w każdym aspekcie była moja. Tylko moja. Lucas patrzył się na nas przychylnym okiem, w końcu ktoś zawrócił w głowie jego małej siostrzyczce. To, co kiedyś robiła powinno mnie przerażać, prawda? Owszem, było to... Uh, lepiej nie skomentuję. Ale... Kocham ją i nie chcę żadnej innej. Tylko ona.
     Uśmiechnąłem się pod nosem. Powiedziałem to... W myślach. Zacisnąłem wargi, wsadzając zmarźnięte dłonie do kieszeń kurtki. Pogoda dziś tragiczna, ale nie miałem zamiaru odpalać samochodu na pięć minut spaceru, bo po co zanieczyszczać środowisko bardziej niż to konieczne?
     Stanąłem przed drzwiami i zadzwoniłem dzwonkiem. Prawie zawsze otwierała mi niemal od razu, a teraz...? Po dłuższej chwili w wejściu stanął Lucas. Wpatrywał się we mnie pustym spojrzeniem, z tęgą miną...
          - Lucas, co jest?! - wykrztusiłem z siebie, potrząsając jego ramionami, gdy się nie odzywał.
          - Nie ma jej... Zniknęła - wyszeptał ledwosłyszalnie.
          - JAK TO?! - wparowałem do środka i pierwsze co zrobiłem, to udałem się do jej pokoju. Nic, pustka.
          - Wróciłem z treningu, a w drzwi od domu otwarte... Małej nie ma, żadnej wiadomości od niej, ni nic...
          - To nie może być prawda... - usiadłem na jej łóżu, ukrywając twarz w dłoniach. - Nie mogła od tak zniknąć...
          - Też w to nie wierzę... Ale kto mógł to zrobić?
          - Chyba przez te sześć miesięcy nie narobiła sobie tutaj wroga...
          - Sześć miesięcy... - powtórzył głucho - SZEŚĆ MIESIĘCY MÓWISZ?! - wykrzyknął, uderzając pięścią w ścianę. Chyba oprzytomniał. - To... Już chyba wiem, gdzie jest...
     Spojrzałem się na niego jak na kogoś urwanego z choinki. On coś musi wiedzieć... Musi.
          - Andersen, powiedz coś, kurwa no! - rzuciłem zrozpaczony. Do cholery! Gdzie ona może być?!
          - Moja matka powiedziała, że po pół roku tutaj mała wróci do Aalborg - szepnął po dłuższej chwili. - Miało tak być, jeśli będzie sprawiała mi jakieś problemy.
          - Ale przecież chyba jej się nie poskarżyłeś...?
          - Nic z tych rzeczy! Nie chciałem, by stąd znikała, nawet jeśli miałaby się dalej puszczać i to nie tylko z Tobą - mimowolnie się wzdrygnąłem. Moja mała w czyiś obcych łapskach... Ugh.
          - Mamy jakieś szanse wyciągnąć ją stamtąd?
          - Nie znasz mojej matki... - westchnął. - Od kiedy ojciec umarł, to wszystko się pokomplikowało... - zacisnąłem wargi. - Ja wyjechałem, a ona została sama z Catheriną... Jak widać, żadna nie umiała mi powiedzieć, że sobie nie radzą bez męskiej ręki...
          - Trzeba tam pojechać, nie sądzisz?
          - Teraz? Stary, zaraz mamy obóz, nie możemy się stąd ruszać, rozumiesz?
          - A może nie chcesz po nią wracać? - i tu Cię mam.
          - To jest moja siostra! Mimo wszystko. Kocham ją nad życie, ale w pewnych chwilach nie możemy niczego zrobić, tylko czekać. Ona to cwana bestia, może sama się tu pojawi..?
          - To wytłumacz mi jakim cudem się jej dała złapać.
          - Gdybym wiedział, to by tu mnie nie było. Poza tym... Nie jest to w stu procentach pewne, dobrze o tym wiemy.
          - Nie chcę jej stracić - wyszeptałem.
          - Ja też nie... Znajdzie się, nie jest głupia, by tak po prostu uciekać...

     Minęły prawie dwa tygodnie. A jej dalej nie ma. Straciłem całą ochotę na wszystko. Na treningi. Na grę... Nie wiem, co już mam robić. Dzwoniliśmy do jej matki, ale zero odezwu. Jej telefon tak samo milczy. Policja nie ma ani jednego śladu... A detektywi... Nawet nie wiedzą, od czego zacząć.
     Co się do cholery dzieje z tą dziewczyną?! Może coś się jej stało i boi się nam przyznać? Może... Może się jej odwidziałem... Fischer, do cholery, opamiętaj się! - krzyczała na mnie podświadomość. - Na pewno tak nie jest. Przecież każdy głupi to widzi.
     Usiadłem na kanapie z drinkiem w ręku. Przed jego opróżnieniem wstrzymała mnie wizja małej i naszych wspólnych wieczorów. Szczególnie wtedy, gdy ukrywałem ją przed Lucasem. Kolacja, połączona z grą wstępną... Cholernie brakuje mi jej ciała w moich dłoniach. Jej ust na moich. Jej głosu... Ogólnie jej całej... Mojej małej Cath, mojej Córki Diabła...
     Te sześć miesięcy z nią... Każda chwila razem... Najlepsze, co mnie spotkało.
          - Cath, gdzie jesteś... Brakuje mi Cię - zacząłem wypowiadać swoje myśli na głos. - Kocham Cię, słyszysz? Tak bardzo chciałbym Ci to teraz powiedzieć, patrząc się prosto w Twoje oczy.
     Rzuciłem szklanką w ścianę. Nieważne, że jej zawartość rozprysnęła się na ścianie. Nic się nie liczyło. Piciem w dodatku nic tu nie zdziałam, a jeszcze mogę wnieść dużo szkody.
     Wstałem i ruszyłem w stronę barku. Zabrałem wszystkie butelki wypełnione chociażby najmniejszą zawartością alkoholu i wylałem wszystko do zlewu. Czas coś zmienić, Viktor. Użalanie się nie sprowadzi tutaj Cath - usłyszałem ten pouczający głos.
          - Wiem, dlatego z tym kończę. Jutro idę do trenera, bym mógł polecieć do Aalborg. 
     Myślisz, że to jej matka stoi za zniknięciem?
          - Nie widać? - czy ja oszalałem? Rozmawiam sam ze sobą! Zignorowałem wszystko i się całkowicie wyłączyłem.
     Opróżniałem właśnie ostatnią butelkę, gdy usłyszałem dzwonek drzwi. Poszedłem je otworzyć pełen nadziei, że to ona. I jak zawsze spotkałem się z rozczarowaniem.
          - Viktor - zaczął poważnie jej brat. - Mamy ją. Jest w Aalborg, ale... Jest w szpitalu. 
     Moje oczy sprawiały wrażenie, że zaraz wylecą z oczodołów. Jest Catherine. Mają ją. Ale... W szpitalu?
          - Cco z nią?
          - Nie wiem, matka nic nie chciała powiedzieć. Musimy tam lecieć. Mamy bilet na za godzinę, spiesz się.
          - A trener? 
          - Wie o wszystkim. Powiedział, żebyśmy postarali się wrócić w miarę szybko, najlepiej z nią, bo grasz fatalnie ostatnio - starał się rozluźnić atmosferę. Jednak nic do mnie nie docierało. Dalej w mojej głowie pobrzmiewały dwa słowa. Mamy ją. 
          - Lepiej się zbierajmy - zarządziłem, udając się do sypialni, by wziąć parę najpotrzebniejszych rzeczy. 

koniec grudnia 2014, Aalborg

     Już od kilkanastu minut jesteśmy na miejscu, czekamy na taksówkę, którą dojedziemy do jego domu rodzinnego. Nie powiem, że się nie bałem, w końcu poznam kobietę, która zesłała tutaj osobę, z którą wiążę swoją przyszłość, by potem mi ją odebrać...
          - Lucas, synku, nareszcie! - zaczęła niczego nieświadoma. 
          - Po cholerę ją zabierałaś od nas, co? Było jej tam dobrze! Przez Ciebie wylądowała w szpitalu! 
          - Przeze mnie? PRZEZE MNIE?! To nie ja kazałam jej znikać na całe noce - o nie... Znów to samo. Cath, nie możesz mi tego zrobić... - To nie ja dałam jej narkotyki połączone z alkoholem! 
          - W którym szpitalu jest? - słuchałem ich z przerażeniem. To nie może być prawda... 
          - Aleris-Hamlet Hospitaler.
          - Viktor, zostaw rzeczy i jedziemy do niej - powiedział Lucas surowym tonem.
          - Viktor? - zdziwiła się.
          - Jestem chłopakiem pani córki. 
          - Nawet tego nie komentuj... Już powiedziałaś o parę słów za dużo - warknął mój przyjaciel. Nigdy w życiu nie widziałem go tak wrogo nastawionego. Nawet wtedy, gdy dowiedział się o tym, co z nią robię. - Gotowy?
          - Jasne - bez pożegnania opuściliśmy domostwo i podwórze. 
          - Viktor... Ona ją zniszczyła - powiedział cicho. - A Ty musisz ją odbudować. 
          - Zrobię wszystko, by była szczęśliwa i bezpieczna - zapewniłem go.



______
hej, dzień dobry, witam! standardowo nie wiem, co napisać, więc: rozdział się Wam podoba? ;-) liczę, że tak i chyba będę publikować tu posty co tydzień, może mnie to zmobilizuje do szybszego pisania. 
mam pytanko, bo niedługo kończę opowiadanie o Patricku i Pierre. z kim byście chciały nowe fanfiction? wybierać możecie stąd *klik* i piszcie swoje propozycje w komentarzach ;) 

4 komentarze:

  1. jezusie ;-;
    coś mi się wydaje, że jednak za tym wypadkiem stoi mamuśka
    albo Cath jest w ciąży
    albo była w ciąży bo pojechała do szpitala usunać
    nowe ff? *o*
    napisz jakieś z Ivanem! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ta matka jakaś wredna. Wrrrrrr w ogóle nie podoba mi się ta sytuacja z tym szpitalem.. Zobaczymy co wymyśliłaś :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Domiś czy ty chcesz, żebym umarła z przerażenia a zarazem ciekawości :((
    Nie wytrzymam :((
    Przepiękne ❤❤
    Viktor ją kocha ❤❤❤ uhuhu <3
    Za publikowaniem co tydzień jestem za! XD
    Hmm.. Moją propozycją jest Ivi i Dominika ❤❤
    Czekam z niecierpliwością na kolejny
    Buziole :****

    OdpowiedzUsuń
  4. Matko.. Jak Ty mnie wystraszyłaś.. Kobieto! :O
    No, ale zobaczymy co tam wymyślisz :D
    Ja chce.. Hmm... Może coś z Ivanem? :3
    To " Sjećaš li me se?" wygląda imponująco ^^

    OdpowiedzUsuń