środa, 11 listopada 2015

dziesiątka

koniec grudnia 2014, Aalborg

     Nie wiem, co się ze mną dzieje od kilkunastu dni. Jestem załamana. Całe dnie spędzam w klubie z Davem. Chociaż nie... Siedzę w klubowym kiblu, rzygając wszystko, co zjem.
     Nie puszczam się z nikim. I to nie ze względu na to, że nie mogę, tylko... Nie chcę. Przy Viktorze się zmieniłam... Nauczyłam się wiele, głównie o tym, że jeśli coś się kocha, to trzeba o to dbać jak o największy skarb. Oczywiście, że mi to nie wyszło. Bo przecież jestem w Aalborg, a nie w Amsterdamie...
          - Cath! - zawołał barman, gdy tylko wyszłam z toalet. - Mam dla Ciebie coś lepszego, bo widzę, że ostatnio źle z Tobą... - podał mi strzykawkę na tacy. Wypełniona była przeźroczystą cieczą.
          - Niby co ja mam z nią zrobić? - zapytałam. Narkotyki, tak?
          - Widzę, że potrzebujesz pomocy wujaszka Dave'a - zaśmiał się, zajmując miejsce obok. Wziął przyrząd do ręki. Potem nakłuł sobie żyłę znajdującą się po wewnętrznej stronie łokcia i nacisnął spust, przez co objętość strzykawki się zmniejszyła.
          - Teraz Ty - umieścił ją w moich dłoniach i wrócił za bar. - Zrobi Ci się od tego lepiej.
          - No dobra... - co mi szkodzi, skoro i tak nikomu na mnie nie zależy... Moje serce i wszystko inne zostało w Amsterdamie... Przy nim.
     Powtórzyłam czynności wykonane przed Duńczyka. Po kilku minutach faktycznie, czułam się lepiej, podziałało.
          - Dave, daj mi to, co zawsze - zwróciłam się do barmana.
          - Catherine, chyba oszalałaś. Dragów nie miesza się z wódką!
          - Mam to gdzieś, daj mi tego pierdolonego drinka - rozkazałam, waląc pięścią w bar.
     Po chwili już miałam w ręku to, czego potrzebowałam. Dave cały czas patrzył się na mnie z przerażeniem, nie wiedział, co zrobić, by mnie powstrzymać.
          - Źle to się skończy... - szepnął, gdy opróżniłam szklaneczkę.
     Po góra trzech minutach złe samopoczucie wróciło. W sumie... Nawet gorsze. Było mi gorąco, spazmatycznie oddychałam, miałam drgawki... Ostatnie, co widziałam to to, jak podbiegał do mnie Duńczyk...

     Do otwarcia oczu zmusiły mnie denerwujące pikania, które tylko słyszałam. Prócz nich czułam na plecach sprężyny. Gdzie ja jestem? Co się stało, prócz tego, że straciłam wszystko, co mogłam stracić? Straciłam mojego Viktora, mój sens egzystencji... Tego, który pokochał mnie taką, jaka byłam...
     Westchnęłam cicho, powoli podnosząc powieki. Ah tak, szpital. Przecież zmieszałam alkohol z narkotykami.
     Wkoło mnie pełno rurek i aparatur... Musiało być źle. Ale co musiało się stać, że ich jest aż tyle...?
     Wszędzie jakieś pasy, nawet na nogach. Słyszałam jeden dźwięk, który mnie zaniepokoił... Brzmiało jak bicie serca, ale takie szybsze... Co najmniej dwa razy...
     Obróciłam głowę w przeciwną stronę od tych dźwięków. Na fotelu, znajdującym się na drugim końcu pomieszczenia ktoś siedział i... spał. Zamarłam, widząc blond włosy. Musiała minąć dłuższa chwila, nim zrozumiałam, KTO tam siedzi...
          - Viktor... - wyszeptałam, nie mogąc uwierzyć w to, co się dzieje. To on. W samej osobie... Tutaj, w Aalborg. Co musiało się stać, by mógł się tu zjawić...
     Poczułam pieczenie oczu, a moje serce przyspieszyło. Tamten tajemniczy dźwięk tak samo. Ciepłe łzy spływały po moich policzkach, zamazując mi widok mojego świata.
          - Vik... - dalej nie podnosiłam głosu, radowałam się samym faktem, żę tu jest. Powoli otworzył oczy i uśmiechnął się blado w moją stronę. Serce mi stanęło na ten widok, by bić jeszcze szybciej.
          - Catherina - powiedział cicho, podchodząc do mnie. Nieśmiało usiadł na łóżku i delikatnie ujął moją dłoń. - Wiesz, co prawie zrobiłaś?
          - Prawie się zabiłam? - udałam głupią, w duchu ciesząc się, że znów czuję go tuż obok siebie.
Spojrzał na mnie z pobłażaniem, połączonym ze smutkiem.
          - To nie w twoim stylu tak łatwo się poddać matce.
          - Nie miałam nic do gadania... Straciłam dawny błysk kłótni, a to... Dzięki Tobie. Zmieniłeś mnie. Na lepsze.
          - Co Cię podkusiło, by chodzić do klubu i pić?
          - Chciałam... Chciałam zapomnieć o tym, co się działo w ciągu ostatnich dni. O tym, że mnie stamtąd zabrała... Przepraszam... - spuściłam głowę, a on złapał mnie jedną ręką za podbródek i zmusił, a bym skupiła na nim całą swoją uwagę.
          - Nie mnie przepraszaj, tylko... - urwał, wolną dłonią łagodnie ześlizgując się w dół. Skamieniałam. - Tylko naszej fasolce, która silnie wytrwała Twoje występki.
     Zamurowało mnie. Ciąża? Jestem w ciąży? A więc te pikania... To serduszko naszego maleństwa?
          - Jestem w ciąży? - powtórzyłam pytanie na głos, a on spojrzał na mnie zaskoczony. Sama się nie spodziewałam. Teraz...
          - Nnie wiedziałaś? - wykrztusił z siebie.
          - Może i jestem głupia, ale nie aż tak, by świadomie zabić własne... Własne dziecko. Kiedyś... Może i tak bym zrobiła, ale zrozum, zmieniłeś mnie - wyznałam.
     Jego oczy wyrażały setki uczuć, których nie byłam w stanie rozpoznać. Przybliżał się do mnie coraz bardziej, dopóki nasze usta nie natrafiły na siebie. Ten pocałunek... Był jeszcze bardziej inny, niż wszystkie. Wyrażał ogromną tęsknotę...
          - Kocham Cię, Cath - pogładził mnie po policzku. - Ciebie i nasze dziecko, które pojawi się tutaj za siedem miesięcy - uśmiechnął się czule. - Nie chcę Cię stracić, bądź ze mną... Już na zawsze.
          - Na zawsze - obiecałam, a on skradł kolejnego całusa z moich warg.
          - Nie mogę uwierzyć, że ja, że Ty... My...
          - Ja też... Lucas coś ostatnio podejrzewał... Po tym, jak zasłabłaś kilka razy i tamte mdłości...
          - Ostatnio też mi nie przechodziły - wtrąciłam smutno.
          - Ale teraz już będzie lepiej, lekarz mi mówił, że z czasem przechodzi.
     Zapadła między nami chwilowa cisza, podczas której bawiłam się jego dłonią. Gdy mi się to znudziło i odnalazłam pytanie, które mnie zaczęło nurtować, splotłam nasze palce razem.
          - A moja matka?
          - Cóż... Chyba nie przypadłem jej do gustu. A poza tym... Była tu tylko i wyłącznie raz. Wtedy, gdy Cię przywieziono, dokładnie tego samego dnia, kiedy nas powiadomiła o tym, gdzie się znajdujesz. Wyrwiemy się stąd jak najszybciej nam lekarz pozwoli. Stworzymy razem rodzinę. Ty, nasze maleństwo i ja. Razem - szepnął, przytulając mnie do siebie.
          - No i z Lucasem.
          - Lucas sam sobie świetnie poradzi.
          - W to nie wątpię - zaśmialiśmy się. Jednak nastała chwila powagi, gdy drzwi się otworzyły. Lekarz i... Mój brat.
          - Witamy w świecie żywych! Wszystko dobrze? - zapytał, podchodząc do aparatur. Spojrzał na moje wyniki, a potem na aparaturę z której wydobywają się dźwięki bicia malutkiego serduszka.
          - Teraz jest wszystko dobrze - odparłam zgodnie z prawdą. - Wszyscy, na których mi zależy są ze mną.
          - Ile ma tu jeszcze pozostać? - zapytał mój chłopak.
          - Musimy ją jeszcze trochę obserwować, ale to góra dwie doby. Po wykonaniu wszystkich potrzebnych badań będziemy wiedzieć wszystko.
          - Zależy nam na tym, aby jak najszybciej wyszła..
          - Cóż, dzisiejszy dzień jeszcze na pewno tu pozostanie, a jutro... Zobaczymy - pielęgniarka zawołała medyka przez otwarte drzwi.
     Gdy zniknął z sali, Lucas naskoczył na mnie z pretensjami. Jak matka...
          - Nie wiedziała o ciąży - przerwał mu Viktor, a oczy mojego brata sprawiały wrażenie, jakby miały wyskoczyć z orbit.
          - Gdy jest się w ciąży, to cały organizm się zmienia i przygotowuje się na to!
          - Ale gdy jesteś mną, to nic nie odczuwasz, a nawet jeśli, to je ignorujesz.
          - Masz o siebie dbać.
          - Zabierzcie mnie od niej, a wtedy wszystko będzie dobrze.
          - Obiecuję, zabierzemy Cię, jak tylko wyjdziesz ze szpitala - zapewnił mnie Lucas.



_________
słusznie się spodziewałyście, hehehehehe. nie będę taka zła, a przynajmniej nie teraz. potem będziecie chciały mnie zabić. spokojnie, sama siebie też chcę zabić, przeciągam to, co nadejdzie jak najbardziej się da...XDD i nie mówię tu o końcu, bo spokojnie, będzie jeszcze drugie tyle rozdziałów :D
liczę, że się podoba i widzimy się w piątek u Ivana :)

4 komentarze:

  1. Ooo jeju ❤❤
    Viktor *.* Boże ideolo <3
    Brakuje mi słów *.*
    Przepiękne, wspaniałe, cudowne ❤❤❤
    Czyli dobrze zrozumiałam? XD mam szykować swoją dzidę? XDD
    Nie, nie, nie! Ja się nie zgadzam :(
    Boje się już :(
    Czekam z niecierpliwością na kolejny
    Buziaki :***

    OdpowiedzUsuń
  2. Viktor zachował się jak prawdziwy facet. Bardzo mi się to podoba.
    No.. Jestem ciekawa co tam dalej przygotowałaś :)

    OdpowiedzUsuń
  3. boże a już myślałam, że miała jakiś wypadek samochodowy, nie spodziewałam się motywu z narkotykami ;-;
    no ale Viktor jak zawsze>>>>>>>>>>>
    czekam nn! :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Oww *.* Viktor jest świetnym facetem, normalnie ideał :3
    Rozdział cudny i już nie mogę się doczekać kolejnego :D
    Czekam i pozdrawiam serdecznie! :*

    OdpowiedzUsuń